u Bliklego musiało być fajnie – OJ PODLE!
w kawiarni Pod Picadorem – śledzik kolego
„przy” ulicy Nowy Świat numer 57
smukły kelner „PODWOZIŁ SETĘ”…
MIMOCHODEM
PRO ARTE ET STUDIO
później hasano w piwnicy…
nie jeden przepuścił futro – masz cel
GDY PALI W GARDLE! – MAGICY!
a hejże: w winiarni u Fukiera
spotykała się liczna śmietanka
„DAWAJ LIRYK PEŁNA SZKLANKA
TABAKIERA”
TUWIM – KARSKI – i – WIERZYŃSKI
wszyscy zakochani w STAFFIE
krwawi wino – blednie papier
SZKOCKA WHISKY!
KONWENTYKIEL! procenty i egzaltacje
z nagła się zaludniło wokoło
na spędzie wieczorową porą – tęgich głów
IRYTACJE
toż sam mistrz egalitarny
OSJANISTA – wokół niego wszak się spiętrza
wszelka ci adolescencja
MAS GENIALNYCH
jako żywo toż i on
Wielki Szu – LEOPOLD STAFF
zew poezji dźwięczny paw
NAJCZYSTSZY TON!!!
„młyn” w hawirach zadymionych
podchmielona pyta nacja:
”BĘDZIE W KOŃCU DEKLAMACJA…
JEST KTOŚ ZDROWY?!”
za OBERŻĄ wiatr gna liście
ów jesienny czuły posłuch
a tam w środku KWIAT LOGOSU
RYMEM GWIŻDŻE
po północy alchemicy
snują grandą – cyt! WARSZAWKO!
więcej rymu a mniej czkawką
NA ULICY!
„KUPĄ MOŚCI PANOWIE – NA STOŁECZNE SPELUNY!”
do Turka i do Astorii
będą odczyty być mogły
JAK PERFUMY
ach! – żwawo na Mazowiecką! – prosto do serca knajp
TUWIM – PRZYSIECKI – i – LECHOŃ
w Ziemiańskiej sprzedali wiekom
WŁASNY RAJ!
--