ginący świat

Umiera z umierania

Kona z konania
Pękające niebiosa
Głazów lodospady
Błyskawicy purpura
kamień omszały, oślizgły...
Głowa ,trzask przytłumiony
Jęk głuchy.....

Szerokim lodu oddechem
Skamieniałym uśmiechem
Sinością rąk potwardniałych
Przekleństw rzuconych
Przypadkiem.

Przypadkiem oszalałych
myśli
Skłębionych potwornie
Potwornie wynaturzonych idei
Myśmy najlepsi
Myśmy jedyni.
Oczy zasnute mgłą nienawiści.

Oni -
- jak liście padają
I pośród liści
W pojęku konają
Gardłowym ...

I kolumnady strzaskane
I stele wywrócone
I posadzki spękane
W niebo rozpalone płomienie buchają
Strzelają ogniste słupy
Wołają śmierci,
Nadchodzi swą łaskawością,
I czernią
I gotowością unicestwienia wszystkiego
Śmierć pełna śmierci śmiertelnej...

Nie ma już,
nie ma niczego
co życiem jest.
Pustka wołała,
Pustka została....
Szum ....

 

 

Oceń ten tekst
Ocena czytelników: Słaby+ 2 głosy
jagangaj
jagangaj
Wiersz · 3 lipca 2023
anonim