Sączy marzyciel życie przez słomkę
dziurawą. Pójść by chciał przed siebie, ale
ręka drży mu nerwowo, jakby
nie był pewien czy chce mu się pić.
Zerka ówdzie i tu, pytając zakamarków pamięci
jaki był zanim.
Kurtyna opadła nagle, bez spodziewanego
i pokruszyła zwarty dotąd tors.
Posypało się owo i to, dziwnie miałkie,
jak ciastko kruche,
a słodkie kiedyś było.
Pogładził ją po głowie, co w obłoku była
i szła pod prąd, ale ten wsteczny, bo przedni
ją zawrócił.
Już wiedział: chce mu się pić.