uśmiech na pozór szczery
pogodna zgoła twarz
choć niebo ciągle grzmi
niedowierzaniem
zamilkły prastare lęki
nie zadzieram już firanki za piętnaście szesnasta
puste chodniki
nie dobry to omen
teraz już nie jestem natarczywie wścibski
nie moja w tym wina
nie robiłem nic złego
może tylko to
że nigdy nie gadałem z tobą
o życiu, przemijaniu
o śmierci
kiedyś bardzo chciałem
wyślę ostatnią wiadomość
zamówię mszę dziękczynną
przycupnę sobie w moim cichym porcie
i za piętnaście szesnasta
odmówię kolejną zdrowaśkę