Kiedy przyjemnym letnim wieczorem,
Pośród rozległych pól Grunwaldu staniesz samotnie,
Wsłuchując się w okoliczną ciszę,
Zatapiając w niezliczone średniowiecza tajemnice,
Gdy znad Grunwaldu pól rozległych,
Niosący się cicho szept historii,
Dotykając strun twej wrażliwości,
Przemówi zarazem do głębi twej duszy,
Odmaluj wówczas w swej wyobraźni,
Tamtego pobojowiska obraz straszliwy,
Nigdy nie opisany przez kronik karty,
Przez mroki średniowiecza wiernie strzeżony,
Odmaluj natchnionej wyobraźni pędzlem,
Obrazy tamte widmowe, upiorne,
Przez widma przeszłości na linii czasu zaklęte,
Sieciami domysłów z głębin dziejowych mroków wyławiane...
Tamto średniowieczne wielkiej bitwy pole,
Trupami niegdyś całe usłane,
Które wraz z płynącym nieśpiesznie dziejów biegiem,
Triumfu polskiego rycerstwa pozostało milczącym świadkiem…
Zalegające tysiącami stosy trupów,
Z rozgromionych w boju krzyżackich hufców,
Tym straszniejsze w tajemniczym księżyca blasku,
Esencją były grozy tamtego ponurego obrazu,
Obrazu tamtego straszliwego pobojowiska,
Pełnego poległych rycerzy niezliczonych ciał,
Niekiedy rozpłatanych ciosem bezlitosnego topora,
Niekiedy przeszytych ostrzem lśniącego miecza…
Gdy rozbite rycerskie przyłbice,
Zalegające w rozległych pól błocie,
Skrywały nieporadnie głów rany straszliwe,
Żelaznymi korbaczami z wielką siłą zadane,
By krzyżackich rycerzy wrogich,
Z rączych rumaków bezlitośnie strącić,
Z łoskotem żelaznych zbroi na ziemię zwalić,
W śmiertelnym boju życia pozbawić…
Gdy rozpłatane toporami krzyżackie zbroje,
Martwych rycerzy kryły ciał wiele,
I ran śmiertelnych wyzierających przeraźliwie,
Z wyłomów w lśniących napierśnikach poczynionych orężem,
Gdy krzyżackich giermków smukłe szyje,
Tatarskimi strzałami bezlitośnie przeszyte,
Straszliwym wówczas były widokiem,
Przeszywającym całe ciało zimnym dreszczem,
Lśniące pokruszone miecze,
W bitewnym szale wrażone w ziemię,
Zaklęły w sobie tamtej wielkiej bitwy emocje,
Stercząc z ziemi w bitewnym szale połamane…
Żelazna rycerska rękawica,
Symbolem będąca rzuconego wyzwania,
Wczoraj przed oblicze polskiego króla ciśnięta,
Dziś końskimi kopytami w ziemię wdeptana,
Gdy z zmiażdżonej dłoni się zsunęła,
Odsłoniła palce doszczętnie połamane,
By zakrzepłej krwi zapachem,
Przyciągnąć po zmroku nocną zwierzynę…
Gdy z nadchodzącym w dniu tamtej bitwy wieczorem,
Pociemniało niebo nad grunwaldzkim polem,
Zwiastując nadciągającą burzę,
Szarzyzną nieba i cichym grzmotem,
Stalowe burzowe chmury,
Odbiwszy się w lśniących zbrojach rycerskich,
Zachłannie cały blask ich skradły,
By z nikim się nim nie podzielić,
A przeszywające z wolna zachmurzone niebo pioruny,
Oddały hołd rycerzom poległym,
Otwierając ich duszom niepojęte zaświaty,
Niczym ozdobne klucze drzwi gotyckiej katedry…
Cichy trzepot skrzydeł nietoperzy,
Heroldem był nadchodzącej nocy,
Mającej wnet otulić swymi mrokami,
Rozległe pola i leśne ostępy,
A gdy tajemnicza noc średniowiecza,
Zasnuła swym mrokiem Grunwaldu pola,
Kryjąc straszliwe obrazy pobojowiska,
I wygasłe wspomnienia rycerskiego męstwa,
Księżyca blask tajemniczy,
Zatopiony w głębi wilczych źrenic,
Na nocne łowy je prowadził,
Ku wielkiemu pobojowisku na polach rozległych,
Przeto liczne szarych wilków watahy,
Pod mroku zasłoną z rozległych borów wychynęły,
Zdążając na swe nocne łowy,
Ku niezliczonym zwłokom rycerzy poległych…
Stada niezliczonych kruków,
Wysypały się z nocnego mroku,
Niczym z ust próżnych monarchów,
Tysiące zbędnych niepotrzebnych słów,
By swym niezliczonym stadem,
Opaść na tamto pobojowisko trupami zasnute,
Rozpoczynając nocą krwiożerczy swój żer,
Rozczłonkowując ciała siniakami pokryte…
Gdy okryci białymi jak mleko płaszczami,
Niczym na łożach śmierci pośmiertnymi całunami,
Leżeli tysiącami pośród pól rozległych,
Pobici w wielkiej bitwie rycerze martwi,
Okoliczne dzikie psy,
Ciągnęły zewsząd watahami ku polom grunwaldzkim,
Czując instynktownie morze przelanej krwi,
Zastygłej skrzepami na płaszczach rycerskich…
W blasku księżyca wygłodniałe, krwiożercze wilki,
Nabliżając swe ociekające śliną pyski,
Do rycerzy zakonu trupich twarzy,
Zasnutych bielmem śmierci,
Zastygłe w bezruchu obwąchując zwłoki,
Przeciągle wilki do księżyca wyły,
Jakby chciały mu oznajmić,
O zasnutym morzem trupów krajobrazie strasznym…
Gdy martwych rycerzy nadgarstki,
Nadgryzały po nocach wygłodniałe wilki,
By ostrymi zębami ścięgna ich przegryźć,
A z otwartych żył dobyć językami posoki,
Niczym krople deszczu o dachy blaszane,
Uderzały krucze dzioby o krzyżackie zbroje,
Budzącym grozę metalicznym stukotem,
Niosącym się nocą po całej równinie.
Gdy oszalałe kruki wściekle atakowały,
Krzyżackie zbroje swymi czarnymi dziobami,
Przy jasnej księżyca pełni,
Przy dalekim blasku nielicznych pochodni,
By ostrymi niczym brzytwy dziobami,
Zastygłe w bezruchu oczy wydobyć,
Z martwych rycerzy oczodołów głębi,
Strzeżonych zasłonami żelaznych przyłbic,
Jeszcze o świcie tak dumni i butni,
Po zmroku wobec dzikiego ptactwa bezbronni,
Leżeli bez władzy w członkach trupiobladzi Krzyżacy,
Bielmem śmierci wszyscy zasnuci,
Pośród Grunwaldu pól rozległych,
Leżeli nieruchomi, bezbronni, martwi,
Czekając już tylko pogrzebu posługi,
Usypania z polskiej ziemi choć niewielkich mogił…
Gdy wsłuchamy się w szept przeszłości,
Niosący się cichutko z wieków minionych,
Znad Grunwaldu pól rozległych,
Tamtej pamiętnej bitwy będących niegdyś świadkami,
Z miejsca gdzie krzyżackie chorągwie,
Starte w pył zostały ku przestrodze,
Nieść się mającej przez wieki kolejne,
Świadectwem pozostając dla przyszłych pokoleń,
Z tej jednej z największych bitew średniowiecza,
Płynie dla ludzkości nieśmiertelna nauka,
By nie lekceważyć potęgi polskiego oręża,
By z umiłowaniem wolności Słowian nie igrać,
Iż połączone siły polskie, litewskie, ruskie,
Zawsze w pył zetrą krzyżacką pychę,
Niezależnie w które bieg dziejów pchnie nas stulecie,
Niezależnie jakie rzuci nam wyzwanie,
Nie straszne nam krzyżackie knowania i zakusy,
Gdy w duszy narodów płonie żar niezłomny,
Przez Grunwaldzką Wiktorię niegdyś rozniecony,
W dumnym spojrzeniu króla Władysława Jagiełły zaklęty,
Gdy z barwnych obrazów i wypłowiałych rycin,
Spogląda bacznie na nas współczesnych,
Byśmy przenigdy się nie poddawali,
Nakazuje nam milcząco swym spojrzeniem wymownym…
Nie straszne nam europejskich elit plany,
Gdy patrzą na nas z wieków minionych,
Dumnych i walecznych polskich rycerzy duchy,
Krzyżackie zagony niegdyś w polu gromiących,
I duchy tamtych bitnych Żmudzinów,
Wciąż strzegą naszych spokojnych snów,
W obliczu światowych wojen i konfliktów,
Perfidnych zakulisowych manipulacji i dezinformacji aktów,
I z kart średniowiecznych polskich kronik,
Płyną dla nas słowa otuchy,
Spisane piórem światłych kronikarzy,
W odległego średniowiecza czasach zamierzchłych,
Iż ta sama krzyżacka zawierucha,
Kolejnym pokoleniom przez wieki straszna,
Została wtedy bezlitośnie starta,
Na Grunwaldu rozległych polach,
By nikomu nie była już straszna,
Mimo upływu kolejnych setek lat,
By przestrogą z minionych wieków jedynie pozostała,
Na średniowiecznych kronik kartach…
- Wiersz zainspirowany utworem ,,Pobojowisko" autorstwa Jacka Kaczmarskiego.
Z góry wszystkim darczyńcom dziękuję!
KRAKOWSKI BANK SPÓŁDZIELCZY 96 85910007 3111 0310 9814 0001
Grafoman trolluje po maniacku na tym portalu. Już go policja zanotowała.