Apokalipsa

Yaro

stało się o zgrozo nadchodzi mroczny czas 

człowiek nie spotka człowieka szukam śladów 

pokrył je radioaktywny pył wycie syren chaos 

wokół kręci się dzień wiatr sypie piaskiem w oczy 

spieczone usta Alberta nabrzmiałe z głodu z bólu 

gdzie jesteś Ojcze gdzie jesteś Synu Boży 

nadszedł czas oczyszczenia ziemi i człowieka 


woda czerwona wrze ryby śnięte nie będzie świat Bożego Narodzenia 

nadeszła wigilia Sądu Ostatecznego opamiętajcie się 

nie pójdziesz do kościoła bo kościoła nie ma ostatni spłonął 

nie wierzący tylko mamona pieniądze i żądze władza się opłaca 

pełne kieszenie nie wydasz nie ma sklepów kasyna i

burdele zamknięte spalone na popiół szary jak moje loki na głowie 


sens życia utracony na zawsze na wieki smutno mi 

zostawiłem kawał życia na bogaceniu się jaki błąd 

zasuwam żaluzje dzisiaj nie usnę dzisiaj umrę albo się nawrócę 

zbyt późno zbyt nachalnie lepiej utopie się w bagnie 

śmierć nie nadchodzi bo jej nie ma jak za Noego

świat tonie w nienawiści do bliźniego do matki do ojca

 

Yaro
Yaro
Wiersz · 7 sierpnia 2023
anonim