Ten człowiek leży i marzy jeszcze o lataniu
pośród kłębiastych chmur
wydobył z gardła
ochrypły urywany kaszel
resztkami sił postawił się na nogi
wywlekł ciało do łazienki
spuścił srebrzystego pawia
po policzku spłynęła mu łza.
Okrucieństwa chwili nie da się zrozumieć
można jedynie przetrzymać
słyszy dźwięki dzikich zwierząt
potem strzały w jego kierunku
zamknięty teren lęków
narastająca fala mdłości.
Nigdy nie widział siebie
tak przerażającego
próbuje jeszcze sobą manipulować
znaleźć łącznik z alter ego.
Spadająca gwiazda przeleciała łukiem obok
tworząc migotliwy krąg światła.
Poszedł do nocnego.