Staruszki w dwustuletnich futerkach
I śmiesznych beretach nasuniętych na oczy
Ocierające się o ciebie
Jak małe wyliniałe szczury
Ich mężowie z drżącymi dłońmi
I mózgami wypranymi
Przez długoletnie pożycie małżeńskie
Ich córki z drapieżnym makijażem
Rozpaczliwie próbujące ukryć
Nadchodzącą starość
Ich synowie z obleśnymi brzuszkami
Pełni piwa, czosnku
I anegdotek z wojska
Ich wnuczki z pustymi spojrzeniami
Niedoszłe modelki, niedoszłe aktorki
Ich wnukowie z żelem na włosach
Nie wiedzący zgoła nic o niczym
Całe to mieszczańskie zoo
Depczące ci po butach
Chuchające ci prosto w twarz
Wpychające ci łokci pod żebra
Cuchnąca masa napierająca na drzwi
Pół kilometra przed przystankiem
Żadnej łączności
Należymy do różnych gatunków
Czuje to wyraźnie
Kiedy tak jadę
I kreślę w myślach
Najczarniejsze apokalipsy
Luźny Wiesiek
Wiersz
·
6 sierpnia 2002
Pozwolę sobie opowiedzieć coś imo interesujacego. Znajomi (chłopak i dziewczyna) jadą tramwajem. Wchodzi BABA z wnuczkiem. Wnuczek zachowuje się tragicznie, wrzeszczy, kopie ludzi po kostkach. Po dłuższym czasie ktoś z pasażerów zwraca uwagę żeby go uciszyła. Odpowiada: "Nie, mój wnuczek jest wychowywany bezstresowo". Wszyscy zrobili oczy jak talerze, znajomy podchodzi do BABY, wyjmuje z ust gumę i wkleja jej we włosy. "Gówniarzu, co ty robisz?!?!?". Ten po prostu wzrusza ramionami. "Proszę pani, ja też byłem wychowywany bezstresowo...".
jeden z lepszych ostatnio w czytelni. bardzo niczego sobie