Widok z dachu świata
przejmujący i ogromny
pod czaszą niebo czyste
jak w soczewce myśli
bardziej wyraziste.
Przed nim świat jakby
rozpościerający się stąd
do nieskończoności.
Kiedy kołysząc się opada
w cieniu zielonego parasola
usiłuje opędzić się od
natrętnych myśli o niej.
Nawet odważny człowiek może
mieć powody by załkać
rozdarcie ma ogromną moc
jest jak rytuał gromu.
Spojrzał na krążące ptaki
westchnął
zbliżał się do miejsca przeznaczenia
ale czy jest dla kogo.
Połknął tuż przy ziemi
kilka motyli
na lądowisku nie było jej
stara się nie myśleć o tym
żyć z dna na dzień.
Przyjął rozmarzoną rezygnację
cóż
poszybuje jeszcze nie raz
prężąc muskuły i skrzydła
czekający cierpliwie na momenty
wzlotów i radosnych lądowań.
Miłość stwarza się sama
tracimy czas
nawet przybywając
z innej planety.