Słowa zrykoszetowały, każde mogło być ostatnim,
niezdjętym z siebie.
Lubię jak przechodzisz to nożycami, kiedyś podostrzonymi
igłą adapteru, fastrygujesz pod skórą, a ja łapany w palce,
obrębiany z zakładkami w naszych oczach.
Słowa zrykoszetowały, każde mogło być ostatnim,
niezdjętym z siebie.
Lubię jak przechodzisz to nożycami, kiedyś podostrzonymi
igłą adapteru, fastrygujesz pod skórą, a ja łapany w palce,
obrębiany z zakładkami w naszych oczach.