Z nastaniem nocy czas łowów nadchodzi
Kto w dzień siły zbierał, ten pewien zwycięstwa
Z legowisk zrywają się starzy i młodzi
Rodzice nauczą swe dzieci męstwa
Aby nie umrzeć, zwierz musi zabić
Takie jest prawo przetrwania w życiu
Nikt w sentymenty nie może się bawić
Kto boi się walki, niech żyje w ukryciu
Skrzydła rozwinął niczym sztandary
Puchacz głoszący swą pieśń bojową
Nagroda zwycięscy karą ofiary
Nie umiesz się bronić? Uciekaj z głową!
Głuche warknięcie, przewodnik czuwa
Stado gotowe jest do ataku
Już bezszelestnie przez las się posuwa
Wódz strzyże uszami - coś rusza się w krzaku
To renegatka! Zdradliwa wilczyca
Szarpie swą zdobycz, zająca małego
Czeka ją walka bardziej straszliwa
Zemsta gromady, obrona łupu swego
Wilcza wspólnota zgodnie skoczyła
Zdać by się mogło, jak stwór olbrzymi
Lecz walka bynajmniej się nie skończyła
Coraz to samka chwyta kłami swymi
Starszyzna wilków jest doświadczona
Mocnym pierścieniem wokół stanęły
Wnet przeciwniczka padła zgładzona
Z jej żeber potoki krwi popłynęły
Wtem tentent kopyta słychać na drodze
Podróżny się spieszy by deszcz nie zaskoczył
Przy tej gromadzie wnet ściągnął wodze
Nie raz mu śmierć patrzyła w oczy
Spotkał się wzrokiem z wodzem plemienia
Powoli wyciągnął z olstra pistolet
Czy mamy coś sobie do powiedzenia?
A może chcesz poczuć jak rapier kole?
Wilk błysnął zębami, lecz nie atakował
Cofnął się z drogi, wpił zęby w zająca
A jeździec na koniu swym pocwałował
Drogę oświetla pochodnia płonąca
Bo kto wierzy w siłę i Ród, ten nie zdradza
Kto znaczy terytorium swe, niechaj go strzeże
Kochaj, szanuj, walcz, lecz rób wszystko
W zgodzie z sumieniem i w ludzkiej wierze