Czapka zbierała od dziadów
prochy w otwartej garści,
a teraz rudawy wietrzyk
brzuchatym działem je pieści.
Palce przebiera w pióra,
chowając kości prawdziwe,
ze złotej harfy dźwięk wzniesie,
by więzić ukryte w skrzydle.
Oblepia pleśnią „Bartoszu”,
co stale odrodzi dusza.
Oczy Egidą przyprószy,
temu co rodził się w butach.
...
Płocha pod włosem sowa
dech wzięła nieraz w głębinie,
czy szachem będziesz czy matem,
to wciąż połowa ...
przed czynem.
Na szczęście przyjdzie zajść słońcu,
i żal
coś witać od nowa,
Garncarzy z wyśnionej tęczy,
i z wiatru karcianego rynsztoka.