Obrodziło cierpkim ogryzkiem raju przedwiośnie,
wybielamy się jak drzewa w sadzie przed przegrzaniem.
Wybudzając w odświeżonych wnętrzach oparcia krzeseł,
stawiamy kolejkę pod górką rozrządową
i obściskujemy trzepak z dzieciństwa,
bujający się znowu jak obciążnik przepływu czasu.
Według starej miary na zdarte łokcie i kolana,
układający się do snu z echami
szczerze żałują niepopełnionych czynów,
i liczą na jakieś zwolnienie warunkowe.
Roztropki i co mądrzejsi planują założyć kurnik,
obsadzenie trawnika kartoflami.
Na wypadek, gdyby przestały dochodzić reklamy
a życie stałoby się łatwiejsze do odbierania.