Byłeś od dzieciństwa moim przyjacielem.
Razem chwil radosnych przeżyło się wiele.
Nawet taki żargon stworzyliśmy sami,
Że nikt nie rozumiał, o czym rozmawiamy.
Kiedy było ciepło, to szliśmy nad rzekę,
Aby się wykąpać, bo to – niedaleko.
Aż pewnego razu, nie umiejąc pływać,
Ja zacząłem tonąć i na pomoc wzywać.
Wtedy mój przyjaciel, ryzykując życie,
Ciągnął mnie do brzegu, ratując niezbicie.
Po tym wydarzeniu byłem przekonany,
Że przyjazny związek nasz jest murowany.
Ale zła choroba tak mnie przygwoździła,
Że brakuje mocy, że życie – niemiłe.
A cóż mój przyjaciel? Nie chce gadać ze mną,
Choć go o to proszę, wszystko – nadaremno.
O mój przyjacielu, jak słońce na niebie,
Bądźmy znowu razem! Brakuje mi ciebie!