A śmierć zostanie z niczym
Pośmiertnie nadzy w jedno się złączą
Z człowieczą cząstką wiatru i księżyca
Gdy kości ich zbielałe rozsypią się w końcu
Łokciem i stopą - gwiazd będą dotykać
Choć stracą zmysły, nie oszaleją
Choć pogrążeni, powstaną z głębiny
Kochankowie zginą, lecz nie zginie miłość
A śmierć zostanie z niczym
A śmierć zostanie z niczym
Ci, co zalegli niżej burz
W odmętach - z wiatrem nie odejdą
Ci rozciągani ponad moc ich ścięgien
Kołem łamani - złamani nie będą
Na pół, w ich dłoniach, pęknie ich wiara
I jednorogie licho ich przećwiczy
Choć końce się rozejdą, oni nie ulegną
A śmierć zostanie z niczym
A śmierć zostanie z niczym
I cóż, że głusi na krzyk mew
Czy łoskot fal o brzeg tłukących?
Ma prawo kwiat, w siekący deszcz
Już więcej swej nie podnieść głowy
I choć szaleńczo krzywi śmierć ich twarze
W stokrotkach wyjrzą ich znamienne rysy
Przodem do słońca, póki słońce wstaje
A śmierć zostanie z niczym