Chciałbym żeby moje dzieci bez powodu martwiły się o najbliższych.
Śmierć nawet bez przyrastania i dotyku bólu,
mniej zauważalna, łatwiejsza, nie stanie się nowoczesna.
Zapewne bardziej modernistyczna,
wyzuje niektóre cienie z odróbki za co dziesiąty snopek stroboskopii.
Jestem wysiany po staremu: z płachty, podołka matki.
Nie pijam kawy z kostkami bruku po rewitalizacji.
Moi rodzice zostali zżęci nisko przy ziemi, jak na poszycie.
Dawno przewiani, nie porastają ściernisk.
Być może byli z nieprzeoczonego kłosu.