Porzuciłem dom rodzinny,
by na głębsze płynąć wody,
chciałem kochać i być inny,
lecz poznałem smak przygody.
Już tysiące mil mnie dzieli,
żal powoli serce zżera,
jeszcze dom pamiętam w bieli,
pochylone nad nim drzewa.
Dziś pod innym niebem mieszkam,
księżyc patrzy na mnie z góry,
tam już zarośnięta ścieżka,
dzielą mnie przeszłości mury.
Dusza moja nieszczęśliwa,
smutnych godzin są tysiące,
lecz tak zwykle w życiu bywa,
gdy miłości zgaśnie słońce.
Tu mnie przecież nikt nie kocha
ani trosk ze mną nie dzieli,
tylko serce z bólu szlocha,
chciałbym ujrzeć dom swój w bieli.
Chciałbym stąpać znów po ścieżce,
w swe rodzinne wrócić progi,
tam, gdzie było moje miejsce
i dom sercu memu drogi.