Esztergom parny wieczór w naddunajskiej knajpie, przelane alkoholem
kłącza z akademika i handlowej wycieczki śpiewały Mury.
Współlokator na karoserii trabanta zmydlał dwutygodniowe
pożycie małżeńskie z poznanej przed godziną mokrej Włoszki.
Czekaliśmy na nich przed hotelem, bez kluczy. Starsza
z poznanych góralek poprowadziła moje palce przez wyczuwalne
odwierty po trepanach, znowu otwarta.