Pragnienie

marcinolszewski

Gdy unosisz do góry ciężkie kurtyny powiek ku życiu

Karmię Cię jak piękną wilczycę śniadaniem

Poduszki skrzydłami unoszą się pod sufit

By raptem zastygnąć na kandelabrach

 

Gdy tworzę, atakujesz znienacka płomieniem ust

Zbierasz łup i znikasz w cieniu gorących spojrzeń

Każde z nas nosi w sobie inną dusze i serce

Zastaw w lombardzie wielkich uczuć

 

Gdy leżysz i wspólnie czekamy na nowe życie

W świetle świec, położonych w rytmie oddechów

Mamy swą krew i łzy

I łączy nas coś więcej niż wczoraj

 

Biegnę po śniegu nocą ku miastu

Zostawiwszy Cię czytającą Księgę Miłych Snów

Innym razem piszę płonącym rumem Twoje imię

Na śniegu, na chwałę tego co już się stało

 

Nie posyłaj mnie do psychiatry

I tak wiem, że jestem nieuleczalnie chory

Leżę obok Ciebie przez kilka lat życia

Do zasunięcia ciężkich kutyn powiek ku śmierci

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

marcinolszewski
marcinolszewski
Wiersz · 28 października 2023
anonim
  • Robert Furs
    "Gdy unosisz do góry" - a czy można coś unosić do dołu? klasyka tautologii, :)
    to jak: cofać się do tyłu, czy klęczeć na kolanach :(

    · Zgłoś · 1 rok