Zapada się profil tej drogi. Z pól zatrąca rzepaczyskiem, z poboczy
wypełza zapasiona trawa, samochód bierze kurz i wspomnienia.
Wracałem stąd spokojniejszy o zauroczenie niepozornym życiem
spokrewnionych i znajomych. Kobiet z dosianą w rowku pleców
graniczną grządką aksamitek.
Po wjeździe z lasu wybija z siedzenia dopływ Warężanki,
przepust – szykana. Na prawo cmentarne wzgórze z matką
wyjagniającą dla nas niebo, które nie wybacza łatwo i szybko,
jak progi gitary z głośnika.