Bo wszystko wokół, cała natura
ludzka, nieludzka, jej przestrzenny wzór,
w którym toczą się koła i głazy,
gdzie rodzi się prąd, gdzie ciągle spada
budując rzeki, przejmując cele
i zasłaniając, krzywiąc horyzont,
gdy jego linię w tym samym czasie
rysuje węglem blady artysta
z duszą z kamienia oraz trybikiem.
I z przekręconym zegarem, który
się śpieszy, bowiem ma do zrobienia
wiele, zarazem
zupełnie już nic.
I ja w tym wszystkim, który dostrzegam
koniuszki płowych traw, co na wietrze
polami szumią i pachną wiosną
w słońcu wysokie. Widzę je takie.
I myślę sobie, że świat się zmienia
z przodu, lecz z tyłu, gdzieś za plecami.
W koniuszkach spojrzeń widoczny jak cień.
„ Zarazem” piszemy łącznie; „ koniuszki traw szumią polami”??? Czy odwrotnie ?
( A w ogóle tych koniuszków - jak nad kompotem owocowych „ muszków”) i w ogóle takie samochwalne hymny podlirów , średnio mnie przekonują…
Zaczyn jest - wykonanie słabe…
Bardzo dziękuję za czytanie i komentarz, za pozostawienie śladu :)
Mocuję się z tym wierszem.
"zarazem" poprawiam czym prędzej!
Resztę zostawiam: kulejącą, z imiesłowami, z bezsensem strof, nieprzekonywującą.
Ten wiersz taki jest...