trzecia niedziela niezwykła

Anonimowy użytkownik

 

czas między nimi należał do tych bezpańskich, 

 

lekko otyły brakiem potrzeby nazywania rzeczy, 

zwlekał się na sąsiedzkiego grilla czy koncert, 

bez większych przeczuć powracając 

na miejsce.

 

i nie dowiemy się, kto nim wówczas 

szarpnął, 

 

czy zbyt gorąca chęć odczytania kolejnego  wiersza,

czy cyzelowanie tekstu przeciągnięte przez spojrzenia 

i ogrody na obrazach z wernisażu,

 

a może cisza jak jabłko turlająca się za tłumem

gdy oto co chwilę, nagle zostawali sami…

 

i tylko ona,

 

bezczelna jawność z opadłych niedomówień stawiała 

stopy w różowych świtach nad jeziorem, tym - o którym opowiadał

zniżając głos aż do dreszczy.

 

czas między nimi należał do tych bezpańskich, 

 

lekko otyły brakiem potrzeby nazywania rzeczy, 

zwlekał się na sąsiedzkiego grilla czy koncert, 

bez większych przeczuć powracając 

na miejsce.

 

i nie dowiemy się, kto nim wówczas 

szarpnął, 

 

czy zbyt gorąca chęć odczytania kolejnego  wiersza,

czy cyzelowanie tekstu przeciągnięte przez spojrzenia 

i ogrody na obrazach z wernisażu,

 

a może cisza jak jabłko turlająca się za tłumem

gdy oto co chwilę, nagle zostawali sami…

 

i tylko ona,

 

bezczelna jawność z opadłych niedomówień stawiała 

stopy w różowych świtach nad jeziorem, tym - o którym opowiadał

zniżając głos aż do dreszczy.

anonim
Anonimowy użytkownik
Wiersz · 17 listopada 2023