Wiem
jak niewiele brakuje do przepełnienia czary goryczy.
Ogarnia mnie wtedy zasłona strachu. Uciekam gdzieś
pod drzewa wiśniowe rosnące w dziadkowym sadzie
pachnące żywicą i owocami. Wspinała się po nich matka
umorusana sokiem. Biegnę ścieżką wiodącą do lasu.
Pragnę dotrzeć na łąkę do przeznaczenia.
Wiem
jak mało potrzeba do zalania się łzami rzewnymi.
Skrzywdzona samotnością i smutkiem uciekam pod
wybielałe brzozy rosnące przy cmentarnej kaplicy
niedaleko grobu babci na obczyźnie. Biegam wśród
ruin folwarku gdzie ojciec darł portki.
Wiśnie i brzozy drzewa tylko. Na skrawku opuszczonej
ziemi zatańczą z wiatrem deszczem zapłaczą. Ciche
powierniczki mojej bezradności że wiem i muszę uciekać.
autor Teresa Paprota 2023 r.