Oplecion pajęczynami przemyśleń
Wzdychając i wznosząc
swój wzrok ku górze
Zdawszy sobie sprawę z faktu
iż nie musząc musieć
Jestem i mogę
Czas płynie
Nieubłaganie?
Bezsprzecznie?
Czy to tylko złudzenie?
Złudne wrażenie?
Błędne przeświadczenie...
iluzja lub rojenie?
Nie wiedząc
i nie musząc wiedzieć...
Tak czuję...
Wyodrębniony z tłumu
Sięgający wzrokiem
nieco dalej
Lecz także będący...
jego częścią
człowiek
Brnąwszy przez życia widnokrąg
Zadając raz po raz
pytania
Czy znam na nie odpowiedź?
Nie wiem...
Ale czy muszę?
Czy nie nazbyt wielu
pełnych pewności
o swej mądrości
i nieomylności
zatraciło azymut?
Wiersz jest lichutki. Zblokowany w jedną formę nie daje przestrzeni.
Na dzień dobry jakieś "Oplecion".
Nawet metafory muszą mieć trochę sensu, a "Brnąwszy przez życia widnokrąg" jest zwyczajnie śmieszne i głupie.
Całość to bełkot. Jakby ktoś zamienił leki poranne z wieczornymi.
Jeśli zaś chodzi o metaforę, to myślę, że można jednak ją zrozumieć przy odrobinie woli lub wysiłku - jeśli nie jest ona zrozumiała, to odsyłam do słownika, gdzie widnokrąg jest opisywany jako zakres czyichś zainteresowań, wiedzy, przekonań. Odnosi się się tu ono jednak szerzej do sfery naszej percepcji, postrzegania, naszych osobistych doświadczeń. Forma *brnąwszy* odnosi się poruszania, przemierzania przez tę sferę.
Jeśli zaś o chodzi formę *oplecion*, to znaczy ono tyle co *opleciony*, choć wydaje się to jasne.
Nie mój cyrk i nie moje małpy, ale na atencję dla gniotów nie licz.