Choroba tak wiele mi zabiera,
powoli niszczy życie aktywne.
Kawałek po kawałku obdziera,
pragnie, aby stało się pasywne.
Każdego dnia jest mnie mniej
i uśmiech coraz smutniejszy.
Czasem znika wiara, że się polepszy.
Mimo to, walczę w zgodzie z mottem,
by zaniedbań nie zarzucać sobie potem.
Bardzo często trenuję w pocie czoła,
czy mnie zatrzymać teraz ktoś zdoła?
Pełne walki i determinacji, to moje życie,
z bezsilności czasem popłaczę sobie skrycie.
Duch walki codziennie się we mnie odradza,
w dążeniu do celu, nikt mi nie przeszkadza.
Żyję wciąż nadzieją, że wyzdrowieć mi się uda,
bo gdy moc wiary w duszy, to dzieją się cuda.