świat płonie raca na stadionie
za każdym rogiem czai się śmierć
ile zła w sobie zatrzymuje człowiek
zamienił codzienne troski na ognisty kij
zamachy za mało ciągle krwi
za mało dobrych nas na ulicy tłum
wyciągam dłoń kładą na nią granat
wyrwana zawleczka proste wąsy
rozsadza nas nienawiść iskrzy metal
kłuje w piersi niepewność żal lęk
utknęliśmy tymczasem pośród sierot
na dnie zapadni pętla nad nami zimny sznur
pokonajmy siebie przyjdą czasy pokoju
nachodzą piękne chwile przejdziemy przez dzień
wystarczy uwierzyć silnym być napędzać wiarę
nie poddać się zagładzie silnych rąk twardych głów