Lśniący od wielu łez bruk chodnika
W oknach wieczne płomienie śmietników
Na ulicach wyścigi pojazdów, za szybami
Jadący na stracenie troglodyci w skórach
Życie odmierzane zapałką od papierosa
Strzałem końca gry jak w rosyjskiej ruletce
Karty rozdane w barze pod zastaw losu
Wódka by zapomnieć. Szkło na końca istnienia
Bieg po brak życia w domowym zaciszu
Dystanse pokonywane w olimpijskim czasie
Kradzież radia, ciemny chleb na stole
Smak pierwszej szynki. Cudze smakuje lepiej
Pierwszy trzask zamykanej kraty wolności
Potem to już drugi dom, czasem tylko jedyny
To, co mogło być ważne straciło sens
Mały rewanż za cichy płacz w kącie
Wycena życia, wartości oka w mgnieniu
Za ile można kogoś pozbawić przyszłości?
By zmienić swoją egzystencję na lepsze
W drodze prawa ewolucji "uczciwego życia"
Autorytet, kreowanie postawy. Bez wzroku
By pamiętać, nie przeoczyć czasu tu i teraz
Gdy ten czas minie, takie sobie życie
Odnajdzie, zabierając wolność. Wszystko