Zmierzcha już całkiem, a demony
krążą uroczo wokół baśni.
I nietoperza skrzydłem chlaśnie
strach przyczajony.
Utajony.
Boję się diabłów, lalek voodoo,
kotów i szpilek moich wrogów.
Porwane sny już nie pomogą.
Czemu?
No czemu tłukę głową?
Chorą pochmurnym listopadem.
Więc byłaś...
Chyba gdzieś nad ranem
ostrze wsadziłaś
w starą ranę.
I?
I znów demony.
One kochają mnie po prostu.
Każą poszukać wielkich mostów...
Brooklińskich choćby,
zamyślonych.
Głupio wysokich
i zamglonych.
Ale jest dwóch mirków i da wspaniały.
Robisz to i w wierszach i komentarzach.
Razi płycizna autora w tak poważnym temacie.
Lubisz balladę Simona i Arta Garfunkela?
Napisz lepiej ośle jeden z drugim.
obawiam się że sreberko portalowe wrzuci nasze kom. do swojej publikacji.
Tropiciel grafomanów.
Wierszyk słabiutki, coś z prywaty. Ale demony nie popchnęły cię. Jest dużo literatury na ten temat i mógłbyś sięgnąć. tekst niechlujny, pozbawiony czegokolwiek.
To ty bredzisz. Lepiej skasuj to dzieło. Chyba, że sreberko cię pochwali. NO to tak.
Pewnie dlatego, że nikt bełkotu nie rozumie, a na rymach się po prostu nie znasz.
Temat nie chodził mnie się po głowie, żeby pisać o samobójcach. A zwłaszcza o tym moście. Napisałeś, co napisałeś. Ja oceniam, ty bronisz. Tak jest. Widzisz jaka demokracja? Może>>>
Jesteś atrakcyjniejszy, milcząc.
Może jednak spróbujesz jakiś bełkot spłodzić?
Pogłębiony :)