Spotęgowana aktywność dnia
wywołana aberracją słońca, albo alkoholu
wymiata pokraczne myśli - istoty
czuję się niebezpiecznie dobrze.
Na początek syndrom poezji
deficyt, czy choroba nadmiaru.
Nad głową przeleciał samolot
może lśniący kruk
nie zauważyłem, czy zatrzepotał skrzydłami.
Tak drobne wydarzenie
odnotować trzeba w przedziale
udręka - dylemat.
Muszę zebrać energię
mój system myślenia, raz leniwy, raz szybki
jeden przejmuje sugestie drugiego.
Więcej stosować rymów
zwiększają się szanse, że wiersz jest prawdziwy.
Intuicja podpowiada
choroba tkwi we mnie
istnieje tylko to, co widać.
Wieczorem namaluję kruki gwaszem
żeby zjawy perwersyjne nie stały się pasją.
Zapalę cieniutkie cygaro, nowość z kosmosu.
Połknę kolorowe antydepresanty.
Przez otwarte okno wleciał nietoperz
powiesił się na żyrandolu.
Muszę biegusiem zrobić siusiu.