Z nocnego klubu
zostaję wypchnięty
nosem czerwonym
trotuar brudzę.
Że co?
Że jak?
Że muszę?
Że mi wszystko jedno
Że straciłem
to muszę być jak drewno?
Dostaję jeszcze kopniaka
w podbrzusze.
Moje jestestwo legło czyt. - jeb...
Sam już nie wiem
czy dzień się kłania
czy wieczór zaczyna.
Więc wychylam z Sokratesem
goryczy kufel piwa.
A tam:
Ciągle podają do stołu
vivat bachantki
vivat dzikie orgie
szalona impreza u Bachusa.
( dzisiejszy sędzia mithril
śmieje się i głową kiwa)