Problem z tytułem

 

Z nocnego klubu
zostaję wypchnięty
nosem czerwonym
trotuar brudzę.


Że co?
Że jak?
Że muszę?
Że mi wszystko jedno
Że straciłem
to muszę być jak drewno?

 

Dostaję jeszcze kopniaka
w podbrzusze.


Moje jestestwo legło czyt. - jeb...
Sam już nie wiem
czy dzień się kłania
czy wieczór zaczyna.

 

Więc wychylam z Sokratesem
goryczy kufel piwa.
A tam:


Ciągle podają do stołu
vivat bachantki
vivat dzikie orgie
szalona impreza u Bachusa.

 

( dzisiejszy sędzia mithril 

śmieje się i głową kiwa)

 
 

 

Oceń ten tekst
falkon
falkon
Wiersz · 26 stycznia 2024
anonim