Myślałem kiedyś tak właśnie: "Mam swoje zdanie wiem o co chodzi Nikt mi nie powie co w życiu się liczy Pieniądze, kariera, pozycja Te rzeczy robią naprawdę różnicę". Poszedłem więc na spacerek Rozmyślać o życiu i wierze Doprawdy jak zdobyć fortunę Tej co mi nikt nie odbierze. Zmaganiom mym nie było końca Pół życia zajęła mi praca By zdobyć uznanie i forsę Lecz oto dziwna refleksja: Jakoś nie czuję szczęścia. I chociaż rodzinne pielesze Żona, dzieci i przyjaciele Sprawiają radości i frajdę To jednak utwierdzam się w myślach Że w życiu mi brak czegoś jeszcze. Poszedłem więc na spacerek Rozmyślać o życiu i wierze Co teraz potrzebne mi jeszcze By poznać prawdziwe szczęście. Gdy mój spacerek dobiegał końca Spotkałem dwóch takich co głoszą Że szczęście ludzi to być blisko Boga I słuchać tego co Pisma mówią. Więc pomyślałem: nareszcie! Sprawdzam więc teraz te słowa I powiem otwarcie co myślę: ta weryfikacja przebiega pomyślnie To Bóg prawdziwy zapewnia szczęście Tym co szukają Go pilnie.
Nie wiem dlaczego poezja religijna musi być tak denna.
To jakaś norma się zrobiła.