las tropikalny -
w gęstwinie plątanina zbłąkanych godzin
tu i ówdzie strużki
jak naciek ze skalnych źródeł
trudno oddychać
niebo daleko cóż mi po nim skoro zabrano
czas - wpadam w (jego) rozpadliny
gorączkowo się gramoląc
wszechobecny zapach cytrusów
i szemranie krwi w uszach
korony drzew toną w oparach
z czajnika
na parapecie książka o „Agryppie”
taktownie się godzi na rozbrat