z ludzi wychodzą posągi
Lenina
Kima
i Hyzia
wiertuszki
pietruszki
matrioszki
jedna z drugiej
mała z dużej
chuda z grubej
i wystają na rogach ulic
latarniane słupy
bez głów
i elektryki
a tłum zwłok to
krzyk dziki
na mnie łypie
osłupiałe języki
że ja im dusze
ich duszę
dusze
rozbijam w pył
(bo wżdy postronny wie
że Polak nie rusek
i swoją dyszę ma)