Spotkanie w mieście oczekujących

Spotykamy się w każdą niedzielę, o tej samej porze

Czas nie kończy się wraz z zamknięciem oczu

Nad głową szarość dnia i chmury

Przeglądające się w przetartym kamieniu marmuru

 

Rozpalam płomień ciepła nad naszymi duszami

Okrywam je przed płaczem aniołów nad ludzkim losem

Modlę się

Drzewa wznoszą ku niebu suche ze starości ręce

 

Wędrujemy wciąż w poszukiwaniu siebie

Ja po alejach uśpionego Miasta Oczekujących

Wy po miejscach swoich niedokończonych spraw

W pół drogi, pomiędzy życiem a śmiercią

 

Pamiętam

 

Kiedyś się spotkamy, kilkanaście pięter wyżej

W błękitnej poczekalni Sądu Ostatecznego

Oczekując na kierunek dalszej drogi

Bo wielką niewiadomą jest przeznaczenie

 

Dziś rozmawiamy tam, gdzie czas nas zastał

Szukając odpowiedzi na to, czego nam zabrakło

Co straciliśmy, gdy w sercu pozostała pamięć

I łzy aniołów zastygłe, snem spokojnym nad wszystkim

 

Płomień zamyślenia szarpie strunami wiatr

Światło znicza może zgaśnie, lecz nie światło nadziei

Że kiedyś zobaczę was powstałych z mroku ziemi

Kocham, dlatego tu jestem

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Oceń ten tekst
marcinolszewski
marcinolszewski
Wiersz · 2 marca 2024
anonim