Sonet
Suszą zgnębione leśnych drzew arkady
rozdarła ostra błyskawicy strzała,
jakby się boska złość wyładowała;
z lękiem śledziłam ciemnych chmur gromady.
Wnet otworzyły się niebios podwoje
niosąc wytchnienie dla całej przyrody,
życiem pulsuje każda kropla wody
z hojności bowiem słyną boskie zdroje.
Nadziei promień musnął serce moje,
rozproszył nieco wątpliwości zwoje
w obłokach wypatrzyłam tęczę.
W soczystą zieleń przyrodę spowiły,
jak w nową suknię urodziwe dziewczę.
Radości ducha światu użyczyły.