Jestem do znudzenia

hopeless

Za oknem noc, i whiskey podbija świat, 
Czekam.


Rozumiem – makijaż, satynowe majtki,
dobór kolczyków – dużo ważniejsze to niż ja,
ale zawsze, gdy się mnie pomija

dostaję napadów szału.

Nieśmiertelnik wśród umarłych,
czekam, aż Ruda się ogarnie,
rozbierze, by się ubrać,


zaproszenie do lodziarni brzmi wulgarnie,
dalej czekam. Będzie dziwnie.

 

Te zabawy stają się męczące,
od rana telefony,

ci inni,

połowy z nich nie znam,
z połową spałem,
nie jestem dumny z mojej historii.


Zbyt wiele zakamarków, wytrychów,
zagubionych dusz.
 

Puste dialogi.
Jak mnie wyssiesz, to nic już nie zostanie.

Cieniem wciąż.

 

hopeless
hopeless
Wiersz · 17 marca 2024
anonim
  • Arian
    biedne lody w burdelu
    korzystniej kręcić lody na majątku

    · Zgłoś · 8 miesięcy