bez zaproszenia wkroczyłeś
w moje życie
rozkochując mnie
do szaleństwa
odszedłeś nagle
lecząc moje rany
przygotowywałam się
do walki
podjazdowej
własnoręcznie zarzuciłam
sidła
by cię omotać
wiosenną miłością
naśladując śpiew słowika
słałam ci płomienne psalmy
na nic
w głębi twych oczu
widziałam smętną nić
tęsknoty
wtedy zrozumiałam
myślami byłeś przy niej
moim sercem zawładnęły
podziemne demony
pożerając doczesność
niszczycielską mocą zatruły
ostatnie krople uczuć
na polu kurhanowym
pogrzebałam mój ból
twoją miłość skazałam
na wieczne tortury
- za marnotrawstwo