Ja, Mojżesz,
przewędrowałem pustynię,
by odnaleźć samego siebie.
Tam na górze Synaj
upadłem przed Tobą
na kolana.
Płonącym krzewem
rozjaśniłeś moją duszę.
Przesłoniłem oczy
przed Twym obliczem,
bom nie był godzien.
I wtedy zrozumiałem,
że jestem Twoim sługą
i wybrańcem.
Twoją wolą zawiodę mój lud
do Ziemi Obiecanej.
Zszedłem z Synaju,
alle oni już zwątpili
hołdując złotemu cielcu.
W mojej złości zniszczyłem
Twój podarunek - tablice prawa.
Przebaczyłeś mi powtórnie,
gdyż nadszedł czas odnowy.
Świat płonie jednak nadal.
Boże, obdarz nas łaską
nowego przymierza,
zanim popioły
ślady życia przysypią.
Wieczny płomień
lydiadel
lydiadel
Wiersz
·
24 marca 2024