Sergiusz był rybakiem, przed poranną zorzą
Ruszył hen przed siebie, na otwarte morze.
Jeśli na początku morze było ciche,
To po jakimś czasie wyglądało licho.
Łódź się przewróciła, i w tym czasie podłym
Sergiusz się przestraszył i zanosił modły.
Fala go podniosła, bo życzliwa była,
I go jakimś cudem na brzeg wyrzuciła.
Jeśli Bóg nas kocha, to modły wysłucha,
I stwierdzenie takie dodaje otuchy.