I przeminęły tamte dni nieskończone,
Mądrość mych przodków mgłą spowita w gusła się obraca,
Jak piasek zasypie drogę do celu, tak ja mącić będę Twoją duszę,
Nie będziesz znał dnia ani godziny, gdy los Twój zacznie się spełniać,
A oczy, wciąż wyczekujące zbawczej siły, zaczną się zamykać, by móc się na nowo narodzić.
Czuję obecność moich przodków, słyszę jak podmuch z południa unosi ich słowa, szepty.
Wiem, że nie mogę spełnić tego, co mi nakazano, znam własną ścieżkę,
Inspiracją były jednak dla mnie obrazy, muzyka, logika jaką ten świat operuje.
Nie ma słów mogący wyrazić cierpienie mego serca, duszy, ciała wypełnionego nicością -
A zatem czy sam obracam się w nicość?
Słyszałem, jak powiedziałeś ,,I nie popadnę w zapomnienie", ale kto będzie o Tobie mówił, gdy nie zostawisz nic?
Czy spuścizna jaką dane będzie piastować Twoim potomkom zapewni Ci niesmiertelność?
Człowiek składa się z ciała, duszy i tej części, która żyje w innych.
Obrazy wciąż zmieniają się jak te w kalejdoskopie, śnieg zasypuje wzrastające ku słońcu zboża,
A kolory przeszłości łączą się w szklane witraże, gotowe znienacka rozpaść się na kawałki.
Dotarłem do końca schodów - będąc podmiotem nie nauczyłem się być kreatorem.
Jak tworzyć z czegoś, co nie istnieje?
A jednak nic w przyrodzie nie znika, albowiem dane jest żyć równocześnie tym, którzy oddychali, oddychają i oddychać będą.