Oprócz udziwnień i westchnień
nic więcej nie potrafię
nawet ptak na gałęzi
nie może wykrztusić
zachwytu nade mną.
Myśli ważą kilka ton
jestem ciągle naburmuszony
chociaż nie garbaty
tylko niespełniony.
Zakochani ślą życzenia
moje serce spięte agrafką
załzawiony biały karzeł
w zębach żółta chryzantema.
W drzwiach obrotowych do galerii
ujrzałem ją.
Rytuał gromu niszczycielska siła
zakręciła jak dziecinnym bączkiem.
Wypadam poprzez naelektryzowany próg
kipi lawa romantycznego spełnienia
żywa dekoracja dla cierpiących
we wnętrzu ból człowieczeństwa.
Pójdę na maraton jazzowy
co mi tam
łyknę kilka filiżanek kawy
z prądem
i to wszystko.