Nicości wzniosły się nad mój umysł!
To że nic nie istnieje? — abstrakcja?
Ileż pięknych szczytów ślepie uchwyci,
Ileż płonnych nadziei serce przepuści!
Ale czyż drugi¹ pozna nasze trudy i czucia?
Czyż byt do słowia odniesie się zupełnie?
Wznioślej, czy słowie aspiruje opisać czyjeś uczucie?
Ależ oczywiste, nie! Nawet jakby istnieli,
Nie sposób opisać tego niczym.
Książka istnieje? Ale czyż w innych umysłach się dzierży?
Cóż mogę z nią czynić poza dotyku uświadczeniem?
Doznaniem zmysłowym?
Jakaż to świadomość — istniejąca?
Gdy w sny Morfeusz mnie utula,
Tam równie samo żyje świadomością istnienia,
Jak bez śnienia.
¹Drugi — drugi człowiek.