Tak jak nakazuje tradycja,
wieczność spopiela się
w twoich ustach.
Tak jak zapisano w gwiazdach,
cisza przylega ściśle
do słów.
Jesteś wyłącznie
niedokończoną modlitwą,
skargą, jaką się otulam niby
twoim cieniem.
Ciało, wciąż bolesne,
wciąż niedostępne, nie stanowi już
bezpiecznego azylu
dla melancholii.
Prowadzisz za serce
swój domniemany czas,
tę niemoc, z którą nie sposób wygrać.
Podejdź, przejrzyj się
w zwierciadle mojej duszy;
czy widzisz te gwiazdy,
co wciąż spadają?
Dostrzegasz złożoność pragnień,
do których wstyd się przyznać?
Nie chciałabym kojarzyć ci się
z przyszłością, co straciła
jedyną nadzieję, bezludną wiarę.
Zanim zetrzesz z ciała
ostatni dotyk,
zanim zapomnisz o uśmiechu -
podziel się ostatnim kęsem
wszechświata, haustem kamienia,
którym niegdyś było serce.