Dziś przyglądam się światu
z odludnej perspektywy.
Patrzę,
jak mylą mi się drogi,
jak całokształt kojarzy się
z nowo narodzonym światłem.
Tak, podziwiam tę gehennę,
w której się zanurzam
aż po szyję.
Tak, to tylko wynaturzona cząstka
smutku, niepewności,
dla jakiej kołyszę w sobie
ten lęk,
tę zwielokrotnioną nadzieję.
Spójrz, jak wdzięcznie
pada deszcz,
jak łzy roztrzaskują się
o twoją rozpostartą pierś.
Zderzają się
w nas retoryczne odpowiedzi,
kolidują sny,
dla nich wybrałam tę drogę.
Przyśnij się
choć na moment,
rozpoznaj we mnie tęsknotę,
której pragniesz.
Nadal usiłujesz wymacać kęs
szklanego powietrza, odczuć prawdę,
dla jakiej nie warto
dalej lśnić.
Poczuj tę ciszę,
poczuj moją samotność.