Przedstawiasz się niby rychły
powrót wiatru.
Jesteś potęgą, przed którą uciekają
najwięksi.
Przykrywasz się
po brzegi
cieniem poranka, tłamsisz w sobie to,
o czym dostojnie marzyłeś.
Jesteś
niewłaściwie odśpiewanym hymnem,
pokutą, za którą warto
powierzyć życie.
Kłaniamy się nisko
tutejszej rzeczywistości,
przeglądamy w zwierciadle mgły,
aby odejść
bez namaszczenia.
Względnie niedaleka,
kojarzę ci się z bezsensem,
co zwykle łączy antypody,
przeklęte przeciwności.
Nie chcę kochać cię tak serdecznie,
żeby wymknął się świat,
bliskość stanowiła pretekst
do istnienia.
Jestem pamięcią; dla niej można
przegapić przyszłość.
To tylko mętna skaza po dotyku.
Sprzedana teraźniejszość.