Jestem tu, aby wskrzesić
w tobie żar,
pozwolić poczuć piętno fascynacji.
Pojawiam się, żebyś przeciwstawił się
gwiazdom, odkrył drogę
wiodącą poza rejony
zwątpienia.
Spotykam cię, bezsennego
i zdanego na łaskę powietrza;
powierzonego ciemnościom,
ukrytego pośród zeschłych łez.
Zanim dotrze do ciebie
słoneczny promień,
a pustka ujawni obojętność - rozpadną się
antypody, pożegnają się
ostatecznie
niedopasowane życzenia.
Uwierzyłam w nicość
gnieżdżącą się
w okolicach mostka, powierzyłam lęk,
jakiego nie mogę sobie odmówić.
Dziś, kiedy nie dokucza mi
senność,
idę dalej, a moje myśli kwitną.
Słowa stają się pretekstem
do przyszłości.
Rozpościeram ramiona, mój szept
staje się
skrzepniętym wołaniem o prawo
do własnej autobiografii.
Nadchodzi kres, z jakim spieram się
o moment zwątpienia.
Łasi się spełnienie - walczę z nim na noże.