Sonet
Szeleszczą tęsknoty na białej pościeli;
Noc oddech wstrzymała i ranek jaśnieje,
Różana jutrzenka powabnie się ścieli,
Budzi się przyroda, za oknem już dnieje.
Szarość dnia się miesza z melancholią rozstań,
Obolałe myśli ukoję wspomnieniem
gorących uniesień, namiętnych pożądań;
Śnić w twoich objęciach było mym marzeniem.
Jak zjawa przychodzisz - odchodzisz jak mrok;
Weź twe podarunki, nie mów nic i nie rań,
Te skradzione chwile straciły swój urok,
Czas na pożegnanie, koniec zbędnych pytań.
Jesień życia spędzę niestety bez ciebie.
Żyć chcę dniem powszednim, a kochać jak w niebie.