Wniosłeś w moje życie więcej światła
niż niejedno słońce.
Nasyciłeś myśli zapachem,
który kojarzy mi się z Bożym Narodzeniem.
Ubrałeś nagie myśli w słowa,
o jakich nigdy nie miałam pojęcia.
Delektuję się ciszą, spływającą z ust;
rozkoszuję żalem, ozdabiającym łzy.
Niecierpliwe dziś jest nasze bierzmo;
niebo zmierza się z ziemią,
wyzywające światło naciera
na niewinny cień.
Nie chcę, abyś litował się
nad moim uśmiechem.
Nie chcę, żebyś wręczał mi kolejne dni,
które nie niosą zapachu rozkoszy.
Odszukaj w myślach tę,
co daje najwięcej miłości.
Bądź na wyciągnięcie namiętności,
bądź zbyt niewinny, aby ofiarować mi
pożegnanie.
Lśni we mnie wiatr, co wydarł się z twoich objęć;
pokutuje zmierzch - o nim chcemy
łapczywie pamiętać.
Nie wiem, dokąd udała się przeszłość.
Nie wiem, kiedy opuściły mnie resztki
lodowatego nieba.
Jestem pewna: zanim odszukasz we mnie
czerstwe przedpołudnie,
zanim udzielisz spełnienia, przeminą
naleciałości po smutku, ziarenka łez,
których już się nie wyrzekam.