Literatura

myśl (wiersz)

hanna

 


Tej jedynej nadziei nie podetnę nigdy,

listka nie tknę, na wijącą łodygę nawet nie zerknę,

co swoim wzrostem wyciąga płatki kwieciste ku światła mazai,

jakoby spragniona słońca walczy z cieniem ziela fali.


Gdy frasobliwy podmuch pociągnie za sobą zamachy

i odbarwi chociażby białe kwiaty,

ich łodygi zamienią się w poświaty,

a liście zleją się z cieniami cudzych braci.


Przed opóźnionym odkryciem zmian barwy

zagubione w nieznanym krajobrazie

oskarżają się nawzajem z obawy, jako dziecię,

które nie wie komu przekazać cenny nektar w sekrecie


i nie słuchu hojnie obdarzyć pięknymi melodiami,

lecz czy łąka, jedwabiem kryta,

niby tkaniną w kwiaty owiana stal,

aż taką odrazą odwraca wzroku?


woła:"zawitaj, skryj się przed promieniem!",

i uśmiechem gości, specjalnie przygotowanym dla

bezwstydnych głupców, co słowem wierzą,

i pobudkom legną, jakoby nie czekało ich jutro.


Niepokoi mnie ta ciekawość oczywistym,

zwinna smuga prawdy o zachowaniu mym kręci pod nosem,

co przechadza się wśród kwiatów obojętnie wskazując palcem

że w złym komfortu im nie mało, aż nadto!


niczego sobie 3 głosy
Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować i oceniać teksty
Zaloguj się Nie masz konta?   Zarejestruj się
Mithril
Mithril 16 czerwca 2024, 19:22
...nieudolny mimetyzm mistrza Yody.
przysłano: 16 czerwca 2024 (historia)

Inne teksty autora

Usta
hanna
Samotność
hanna
Rozmowa
hanna
Zbyt
hanna
Złudzenie
hanna
Cisza pytań
hanna
więcej tekstów »

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.

Zgłoś obraźliwą treść

Uzasadnij swoje zgłoszenie.

wpisz wiadomość

współpraca